Był sobie kryzys, czyli o jaskółce, która wiosny nie uczyniła

  • 2022-02-17 11:20

W piątek obchodziliśmy pięćdziesiątą rocznicę zdobycia przez Wojciecha Fortunę złotego medalu olimpijskiego w Sapporo. Warto przy tej okazji zwrócić uwagę na to, że wielki sukces polskiego narciarstwa nie przełożył się na rozwój dyscypliny w kraju. Taki rzut oka w przeszłość pozwala jeszcze bardziej docenić to, w jaki sposób udało się w Polsce wykorzystać koniunkturę na skoki po sukcesach Adama Małysza.

- 48 lat czekaliśmy na taki właśnie sukces. Wojtek spełnił moje i moich kolegów marzenia. Dlatego witaliśmy go tak serdecznie, a mnie szczególnie cieszy to, że z otwartym sercem przyjęli go koledzy-zawodnicy. Fortuna zmobilizował wszystkich do sportowej walki. Uważam, że dzisiaj rozpoczyna się nowy okres w naszym narciarstwie – mówił z entuzjazmem Stanisław Marusarz po powrocie do Polski złotego medalisty z Sapporo, Wojciecha Fortuny. Niestety nawet największe autorytety się mylą. Tak też było w tym przypadku.

Jak dobrze wiadomo Fortuna nigdy już do formy z japońskiej imprezy nie nawiązał. – Moja miłość do skoków skończyła się w Sapporo – powie po latach złoty medalista zimowych igrzysk. W kraju zamiast wielkiego boomu na skoki nastąpił największy od lat kryzys, który trwał niemal do końca lat 70. Proponujemy, by spojrzeć na tamten trudny czas przez pryzmat tego, jak sytuację relacjonowała ówczesna prasa, głównie Gazeta Krakowska. Taka mozaika stworzona z fragmentów tekstów pozbawiona odautorskiego komentarza pozwoli szerzej spojrzeć na to, jak można zaprzepaścić szanse na korzystanie z owoców sukcesu.

Nie tak powinien wyglądać nowoczesny trening

„Znowu jest głośno w świecie narciarskim o polskich skoczkach, ściślej mówiąc o jednym zawodniku — Stanisławie Bobaku, który na Turnieju Czterech Skoczni 1974/75 zadziwił fachowców rewelacyjną formą. Temu niespełna 19-latkowi wróży się wielką karierę. Trenerzy twierdzą, że jest pracowity, uparty, nie ma przewrócone w głowie. Czy jednak S. Bobak na stałe zdobędzie miejsce w światowej elicie, czy za rok, dwa nie podzieli losu Kocjana, Daniela-Gąsienicy, Fortuny, zawodników — meteorów, którzy błyszczeli przez co najwyżej jeden sezon, a potem stawali się zawodnikami przeciętnej klasy?”

„Słowa trenera podczas treningu zagłusza szum wyciągu, nie bardzo wiadomo czy zawodnicy je zrozumieli. Najprościej byłoby przekazać uwagi zawodnikom za pomocą krótkofalówek, ale takiego sprzętu w PZN nie ma! I trener Janusz Fortecki pilnie obserwuje trening. Po którymś tam skoku mówi: - nie tak powinien wyglądać nowoczesny trening. Dla nas sygnałem czy zawodnik jest w formie czy też nie, jest — długość skoku. A to bywa często złudne. O długości skoku decyduje przede wszystkim szybkość skoczka na progu. Potrzebna jest wiec aparatura do pomiaru szybkości. Mając tabele można od razu wyliczyć — ile metrów powinien skoczyć zawodnik przy takiej a takiej szybkości. Skacze krócej — nie ma formy. Kiedy skoczkowie z NRD trenowali w Szczyrbskim Jeziorze — dodaje - wraz z 10 zawodnikami przyjechała ekipa złożona z 14 osób! U nas robią to 2 osoby. Podobnie Austriacy mają do pomocy cały sztab techników, specjalne laboratorium do pomiaru szybkości. Wszystkie skoki zawodników na treningu są filmowane. W NRD np. skoczkowie jeszcze w czasie treningu mogą odtworzyć swoje skoki na magnetowidzie. Jakie to udogodnienie — nie musze chyba przekonywać. Naukowe metody treningowe poszły tak daleko, że skoczkowie (w NRD) korzystają z tunelów aerodynamicznych, gdzie w warunkach niemal identycznych jak na skoczni — zawodnik pracuje najwłaściwszym ułożeniem ciała.”

Trenujemy jak za czasów Bronka Czecha

 „Tadeusz Pawlusiak — zawodnik, który skacze już dość długo i widział treningi rywali twierdzi, że trenujemy jak za czasów Bronka Czecha, tyle — że więcej. Magnetowid był w tym roku tylko raz do dyspozycji skoczków. Sam byłem świadkiem jak J. Fortecki opóźniał rozpoczęcie treningu, żeby poczekać na ekipę telewizyjną. „Dzięki temu chłopcy zobaczą wieczorem swoje skoki i błędy jakie robią”. Druga sprawa — polscy skoczkowie stanowczo za późno rozpoczynają sezon. Sezon letni był do tej pory praktycznie stracony, gdyż nie ma w Polsce porządnej skoczni igelitowej. Jest wprawdzie obiekt igelitowy w Szczyrku, ale w tak fatalnym stanie, że skoczkowie myślą tylko o tym jak ustać skok. O wyciągu- — ma mowy.”

„Dzisiaj większa część fachowców przychyla się do poglądu, że podstawową formę trzeba wypracowywać na igelicie (np. skoczkowie z NRD mają takich skoków 500—700, nasi 100 —150. Już w październiku skoczkowie powinni wyjść na śnieg. W ub. r. Austriacy przez cały październik i listopad ćwiczyli u siebie w Muelbach i to na skoczniach o różnych profilach. Nasi byli kilkanaście dni w Austrii, potem w zależności od pogody skakali w Zakopanem. Dopiero w trakcie sezonu nasza czołówka dochodzi do niezłej formy, osiągając jak uczy praktyka — najlepsze wyniki w marcu. Czy igelit będzie tym lekarstwem, które uzdrowi polskie skoki? Zobaczymy w przyszłym sezonie 1975/76, gdyż już na pewno na wiosnę tego roku położony zostanie igelit na Średniej Krokwi. „Musimy skakać na obiektach o różnych profilach — mówi L. Nadarkiewicz. A tymczasem mamy w kraju zaledwie 4 skocznie, kilka obiektów nieremontowanych — rozleciały się (Bukowina, Krynica, Zwardoń). Jeśli chcemy stawiać na skoki, konieczne są nowe obiekty, przede wszystkim zespół skoczni rezerwowych na Kowańcu.”

Działamy na wyczucie

„Każdy dzień śniegu skoczkowie starają się wykorzystać do maksimum. Skaczą wówczas po kilka, kilkanaście razy. W ciągu krótkiego czasu — mówi J. Fortecki — chcemy nadrobić to, co powinno być zrobione na przestrzeni kilku miesięcy. Ta nerwowość, zbytni pośpiech — nie przyznaje J. Fortecki — nie sprzyjają osiąganiu wysokiej formy. Zawodnicy się denerwują, bo nie wychodzą im poszczególne elementy, popełniają błędy, nad których wyeliminowaniem trzeba nieraz długo pracować. Dochodzi do tak paradoksalnej sytuacji, że my trenerzy nie bardzo potrafimy sterować formą skoczka, zaskakują nas nagłe kryzysy zawodników. Działamy bardziej na wyczucie, doświadczenie, ale tak będzie dopóty — dopóki nasz trening nie zostanie oparty na naukowych metodach i nie otrzymamy nowoczesnej bazy szkoleniowej.”

 „Tak wygląda prawda o polskich skoczkach. To, że w tej dyscyplinie zdobyliśmy 1 złoty medal na Olimpiadzie (Fortuna), 1 brązowy na MS (Daniel-Gąsienica), w tych warunkach należy uznać za wielki wyczyn. Mamy — i potwierdzają to trenerzy — niezwykle utalentowaną młodzież. Oczywiście — obok metod treningowych, bazy szkoleniowej — na wynik składa się też praca zawodnika. Z tym w latach poprzednich było różnie, niektórzy zawodnicy obniżyli loty bo trenowali za mało, prowadzili niesportowy tryb życia. Ale rodzi się pytanie — jeśli trafi się skoczek wielce uzdolniony, pracowity, trenujący z pasją — jak ostatnio S. Bobak — czy nasze metody treningowe wystarczą by doprowadzić go do czołówki światowej. I by w tej czołówce pozostał przez kilka lat?"

Honoru bronił dwuboista

„Jednorazowe wyczyny naszych skoczków nie miały oparcia w szerokiej bazie, nasi skoczkowie zdobywali medale wyłącznie... talentem. Mamy 1977 roku, a nasze kluby nadal pracują w chałupniczych warunkach, nie dopracowano się nowoczesnych metod szkoleniowych. Potwierdzeniem tego może być fakt, iż po drodze zmarnowano wiele najczystszych talentów, przykładowo Fortuna i Daniel-Gąsienica nigdy nie powtórzyli już swoich wyczynów; najczęściej nasi skoczkowie błyszczeli jeden, co najwyżej dwa sezony (przykład: Kocjan, Krzysztofiak), by potem nie odgrywać już żadnej roli. Poza Stanisławem Bobakiem, który też wykazuje regres w stosunku do lat poprzednich — nie mamy ani jednego skoczka średniej międzynarodowej klasy. W ostatnim konkursie memoriałowym honoru skoczków bronił... dwuboista — Stanisław Kawulok, w drugim konkursie wyprzedził wszystkich skoczków specjalistów!”

Przegrywamy już nawet z Bułgarami

„ Nigdy więc nie było w tej konkurencji za dobrze, choć medale przysłaniały niektórym mało wesołą rzeczywistość. Ale tak dramatycznej sytuacji jak obecnie — nie pamiętam od lat. Po przegrywali z czołówką w granicach 20—30 m, a to jest już różnica kilku klas, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż startowali na dobrze sobie znanej Krokwi. Drużynowo przegrywamy już nawet z Bułgarami, którzy jeszcze przed paroma laty dostawali od nas solidne lanie. Tylko patrzeć, jak Węgrzy zdystansują naszych skoczków... Dlaczego tak się dzieje? Skąd ten tak głęboki regres polskich skoków? Czy w naszym kraju nie ma utalentowanej młodzieży?”

„ - Jak tu mówić o prowadzeniu sensownego szkolenia — mówi trener Stanisław Węgrzynkiewicz — skoro w klubach nie mamy, na czym skakać. Nart skokowych dostajemy za mało, ale z tym może jakoś poradzilibyśmy sobie. Gorzej, iż nie mamy wiązań do nart. Podobnie nasz przemysł „zapomniał” o produkcji kombinezonów dla skoczków. Dzisiaj cały świat — niech pan spojrzy choćby na Bułgarów — skacze w aerodynamicznych kombinezonach. Czy to taka wielka sztuka uszyć w Polsce odpowiedni strój dla narciarza? Chłopcy startują często w strojach uszytych przez... rodziców, brak też kasków ochronnych. A to już oznacza przed startem stratę do rywala dysponującego nowoczesnym sprzętem i ubiorem o jakieś 10 metrów".

„ -  Proszę nam powiedzieć — gdzie mamy trenować? – pyta trener Przybyła. -  Tej zimy warunki śniegowe były kiepskie, na skutek wiatrów i odwilży zaledwie kilka razy udało się przygotować do startu skocznie w Szczyrku i Wiśle. Od lat mówi się o konieczności zbudowania  skoczni treningowych położonych wysoko w górach, gdzie śnieg leży całą zimę.”

Czytaj też: 50 lat temu Wojciech Fortuna został mistrzem olimpijskim 


Adrian Dworakowski, źródło: Informacja własna
oglądalność: (6703) komentarze: (16)

Komentowanie jest możliwe tylko po zalogowaniu

Zaloguj się

wątki wyłączone

Komentarze

  • sebik125p początkujący
    Młodzież

    Tu nie chodzi o obiekty sportowe. Mamy na tyle rozbudowaną infrastrukturę i na tyle dobre finansowanie, że spokojnie można trenować poza granicami kraju i obowiązkiem jest utrzymywać się w ścisłej czołówce, szczególnie jeśli Kanadyjczycy, Estończycy czy Bułgar potrafią mieć dobre sezony w wykonaniu pojedynczych skoczków, nawet mimo problemów we własnym kraju. Problem leży w głównym trenerze i zawodnikach. Jęczy się, że nie mamy skoczni, warunków treningowych... Warunków treningowych to nie mieli ludzie z artykułu. Nasze barany w sztabie nie dość, że nie mają autorytetu wobec utytułowanych zawodników, to jeszcze podejmują idiotyczne decyzje, typu: Nie trenujmy na śniegu przed sezonem, to już nie te czasy, że trzeba go na siłę szukać. Do tego sami zawodnicy wchodzą na głowę trenerom. "Ja chcę skakać, ja nie chcę trenować tu, chcę jechać na zawody, nie chce jechać na zawody" Kim ty jesteś, żeby doradzać kierownikowi? Trener ma Cię prowadzić i odpowiada za to, co z tego wyszło, a nie, że zawodnik sam siebie chce prowadzić. Owszem można, ale wtedy działaj osobno od kadry jak Małysz czy Kot przez jakiś czas. Nie będzie dobrze, póki nie przyjdzie trener z jajami jak Horn, który złamał totalnie całe biadolenie naszych mediów o potrzebie czasu na budowanie składu i w ciągu 1 lata przygotował zawodników z totalnej zapaści na zwycięzców Pucharu Narodów...

  • Foresto początkujący
    @Bernat__Sola Tokyo

    Masz całkowita rację. Pisałem to z pamięci i źle pamiętałem Tokyo. Może pandemia nie wycięła mi tylko ponad rok życia ale coś więcej.
    Mimo wszystko myślę że mnóstwo polskich talentów jest marnowane albo raczej nawet nigdy nie odkryte bo nie mają gdzie i jak spróbować różnych sportów.

  • Arturion profesor

    "Jeśli chcemy stawiać na skoki, konieczne są nowe obiekty, przede wszystkim zespół skoczni rezerwowych na Kowańcu".
    Dwa lata po tym artykule byłem na Kowańcu (Nowy Targ). I nie było zespołu skoczni rezerwowych, tylko ruina.
    Jeszcze wtedy była też skocznia w Rabce, ale głównie na mapach turystycznych...

  • Arturion profesor
    @Kolos

    Lepsze czasy nastały wkrótce: Bobak, Fijas. Ale dużo lepsze dopiero od małyszomanii.

  • Arturion profesor
    @.....sieanieskoczy

    Zmieniło się na niekorzyść. Skoczni jest dużo mniej. Tyle, że te, co są, są lepsze. Ale w końcu XXI wiek.

  • Bernat__Sola profesor
    @Foresto

    Ty dalej mówisz o Pekinie, Londynie i Rio, gdzie faktycznie przywieźliśmy po 11 medali i z każdymi IO coraz gorzej, ale w Tokio zdobyliśmy ich 14, w tym 4 złote (czyli więcej niż w 2004, 2012 i 2016, a tyle samo ile w 2008), zajęliśmy 17. miejsce w klasyfikacji medalowej - czyli takie samo jak w Pekinie, ale więcej zdobytych medali sprawia, że te Igrzyska można uznać za lepsze niż chińskie. Wobec tego była to najlepsza nasza olimpiada od Sydney.
    Zatem to, co mówisz jest prawdą, ale jednocześnie jest lekko nieaktualne.

  • Foresto początkujący
    Przykład Wielkiej Brytani

    Wielka Brytania w Atlancie 1996 zajęła 36 miejsce w tabeli medalowej (Polska zajęła 11ste). Brytyjczycy uznali to za porażkę mimo że zdobyli 15 medali. Zmienili całkowicie sposób finansowania sportu: dotacja jest z Lotto i tylko dla sportów które mają konkretny plan na rozwój. Teraz są letnia potęga. W zimowych sportach też zdobywają medale i nawet na śniegu na zeszłej olimpiadzie a śniegu tu nikt nie widział czasami przez kilka lat.
    Polski hokej prawie umarł a kiedyś Polska sobie całkiem dobrze radziła. Świat nas dogonił a Polska się cofa.
    Jeśli chodzi o letnia olimpiadę to od ostatnich 3 igrzysk przywozimy tyle samo medali tylko ze coraz gorszych kolorów

  • Kolos profesor
    @Foresto

    Ja bym tam z ubolewaniem nad letnimi dyscyplinami nie przesadzał choć fakt, że dobry wynik na ostatnich IO zawdzięczamy wyłącznie lekkoatletom gdzie jesteśmy taką małą potęgą w ostatnich latach.

    Nie mamy warunków ani finansów do poważniejszego istnienia w świecie sportu w postaci np. 50 medali na IO latem czy 15 zimą. Nie mamy też odpowiedniej siły przebicia w wielu międzynarodowych związkach sportowych a to też ma spore znaczenie.

  • Bernat__Sola profesor
    @Foresto

    Akurat w zeszłym roku mieliśmy najlepszą olimpiadę od Sydney (w Pekinie było podobnie, ale jednak o 3 medale mniej). Oby to było przerwanie trendu, o jakim mówisz, który w Londynie i Rio faktycznie był widoczny.
    Co do Ministerstwa Sportu, to ono samodzielnie istniało tylko na krótkie momenty w latach 2005-07 i 2019-21. Od 2001 do 2005 istniało Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu, a między 2007 a 2019 oraz od 2021 właśnie Ministerstwo Sportu i Turystyki.
    A kulturę to już dodali: w marcu unia personalna ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego oraz ministerstwa sportu została zamieniona na unię realną i powstało ministerstwo kultury, dziedzictwa narodowego i sportu ;). W październiku jednak znowu resorty rozłączono (i wrócono do nazwy MSiT), bo nowy koalicjant musiał dostać urząd.

  • Kolos profesor
    @Foresto

    No niestety za taki stan rzeczy odpowiada geografia naszego kraju a dokładnie niewielka ilość górzystych terenów. Nie mamy np. Alp jak Austriacy, Szwajcarzy, Niemcy, Włosi czy Słoweńcy, w konsekwencji na starcie połowy olimpijskich dyscyplin jesteśmy bez szans. Do tego brak odpowiednich tradycji sportowych względem dyscyplin nie wymagających gór. Po za tym zdecydowana większość dyscyplin jest opanowana przez konkretne nacje (np. łyżwiarstwo szybkie przez Holandię, biegi narciarskie przez norwegów, a łyżwiarstwo figurowe przez Rosjan, bobsleje i sanki przez Niemców). Zwyczajnie nie ma dla Polski miejsca by zdobywać medale. Tym bardziej, że na zimowych IO jest 3 razy mniej konkurencji niż na letnich IO.

    Do tego większość zimowych sportów jest szalenie droga w uprawianiu.

    Na tych IO mamy bardzo dużo wartościowych wyników, szkoda że zabrakło tych 2-3 medali więcej...

  • Foresto początkujący
    Wszystkie sporty zimowe I takze letnie

    Proszę spojrzec na wyniki na olimpiadzie. 1 brązowy medal. Tyle samo co Estonia i Lotwa. Tylko że populacja Polski jest 18 do 30 razy większa niż tych krajów. Olimpiady letnie też roku na rok wychodzą coraz gorzej. Zdobywane medale w sportach zimowych poza skokami są tylko przez talent. Ministerstwo Sportu się zamieniło w Ministerstwo Sportu i Turystyki. Za 2 lata jeszcze Kulturę do tego dorzucą

  • Kolos profesor

    I pomyśleć, że lepsze czasy w skokach nadeszły dla Polski dopiero za Adama Małysza...

  • Wojciechowski profesor
    @.....sieanieskoczy

    A gdy już jedna (niestety tylko jedna) taka skocznia powstała, w Szczyrku na Salmopolu, to była wiecznie niedoinwestowana i po kilkunastu latach już było po ptokach.

  • .....sieanieskoczy doświadczony

    „ - Proszę nam powiedzieć — gdzie mamy trenować? – pyta trener Przybyła. - Tej zimy warunki śniegowe były kiepskie, na skutek wiatrów i odwilży zaledwie kilka razy udało się przygotować do startu skocznie w Szczyrku i Wiśle. Od lat mówi się o konieczności zbudowania skoczni treningowych położonych wysoko w górach, gdzie śnieg leży całą zimę.”

    Wiele się od tego czasu nie zmieniło. Zakopane + Wisła/Szczyrk. Reszta kraju nie ma dostępu do pełnego kompleksu skoczni na którym można wychować kompletnego skoczka, a pełen, wzorcowy kompleks treningowy to jednak skocznie mała/małe, średnia i normalna.

  • Adrian D. redaktor
    @Andr

    Zabrakło, miało być 10. Poprawione.

  • Andr bywalec

    "A to już oznacza przed startem stratę do rywala dysponującego nowoczesnym sprzętem i ubiorem o jakieś metrów". - nie zabrakło w tym zdaniu przypadkiem jakiejś liczby?

Regulamin komentowania na łamach Skijumping.pl